Rozdział dwudziesty.
Siedziałam w domu i kończyłam pakowanie. Wyjeżdżam za 4 godziny, ostatnie szczegóły, że tak powiem, wszystko musi być dopięte na ostatni guzik! Chcę odpocząć na tym wyjeździe, odpocząć od wszystkiego. Zamykam walizkę i idę po klucze, zakładam buty, kurtkę i ruszam w stronę galerii po dezodorant. Rozglądam się dookoła. Gdzieniegdzie widać już świąteczne lampki i inne dekorację. Kilka minut później jestem przed drzwiami galerii. Są na czujkę, przechodzę i ruszam w kierunku ruchomych schodów. Rozejrzalam się dookoła w poszukiwaniu Rossmana. Jest po prawej, skręcam i... Czuje wibrowanie telefonu. Wyjmuje, numer zastrzeżony, hmm, kto to może dzwonić na 3,5 godziny przed wyjazdem? Przesuwam palcem po ekranie i przykładam komórkę do ucha. Słyszę mocny, męski głos,o dziwo - znajomy głos
.-Julia Cloud? - spytał dziwnie poddenerwowany znajomy głos. -Ta...ak. - odpowiedziałam powoli. -Sebastian... -w tej chwili czułam, jak szybciej bije mi serce- Sebastian... umiera. Proszę jak najszybciej przyjechać do szpitala, może zdąży się Pani pożegnać.
Nogi się pode mną ugięły. Serce biło teraz w tempie, które czuje pierwszy raz w swoim popapranym życiu. Z oczu wypłynęła słona ciecz. Mimo to zaczęłam biec, liczy się każda minuta. Po kilkudziesięciu. sekundach biegu miałam kolkę w obu bokach i stopy sine, ale nie poddawałam się, muszę się z nim pożegnać. W końcu zobaczyłam dach szpitala, zrobiłam zakręt krętą uliczką i już byłam pod drzwiami. Pchnęłam drzwi, które teraz ledwo się uchyliły. Czyli tak naprawdę opadłam z sił. Szczęście, że w przezroczystych drzwiach dostrzegłam tą blondynkę, która obandażowała mi rękę po samookaleczaniu. Zaczęłam walić w drzwi, po chwili zauważyła mnie i podbiegła by otworzyć.
-Dziękuje. - szepnęłam cichutko. Wpadłam do sali Seby, na szczęście te otworzyły się bez znacznych problemów. Wpadłam do sali i upadłam na kolana przy łóżku Seby, który miał zamknięte oczy. Niestety trząsł się cały i klatka w szybkim tempie opadała w górę i w dół. Lekarz był, co prawda na sali, ale nic nie robił. Siedział na krześle i patrzył mglistym wzrokiem w niewidzialny punkt. Na razie nie to się liczyło. -Sebastian, skarbie nie opuszczaj mnie, błagam. Łzy sączyły się niemiłosiernie, serce mnie kuło, wszystko było nie tak! Wszystko! W pewnej chwili Sebastian... otworzył oczy. Zduszonym głosem powiedział:
-Księżniczko, tylko o mnie nie zapomnij.
-Obiecuje.
-Kocham Cię. - To były jego ostanie słowa.
Po tej wypowiedzi zamknął oczy, przestał walczyć. Maszyna obok jego łóżka wydała długi jednolity dźwięk.
-Ja Ciebie też. -Położyłam głowę na jego klatce piersiowej, która nie poruszała się. - Kocham Cię najbardziej na świecie- Zamknęłam oczy, które szczypały mnie już od łez.
-Juli? Juli, mała.
-Hm? Co?
-Płakałaś. - Remek wskazał moje czerwone oczy.
-Ale gdzie jest Seba? Gdzie ja jestem?
-Seba? Przecież w szpitalu. no a Ty... Ty jesteś w samolocie. Przespałaś cały lot, lądujemy za godzinę.
-Przespałam... Czyli to tylko.. To tylko sen! - rzuciłam się Remkowi w ramiona.
-Krzyczałaś. Co Ci się śniło?
-To długa historia. Ważne, że to tylko sen. - Oparłam się o jego ramie i... zasnęłam.
________________________________________________________________________
Bum! Kolejny rozdział, wieeem, strasznie krótki! Ale wyszłam z wprawy.
Nie będę wam obiecywać, że następny rozdział będzie lepszy,
bo zależy to od weny, nauki, samopoczucia.
Mogę tylko założyć, że będzie lepiej. Skarby komentujcie bo nie mam weny! :(
Buzii :*
Juliśka. ♥
Ciekawe, czekam na więcej! :)
OdpowiedzUsuńObserwuję.
¦ http://gabby-inspirations.blogspot.com/ ¦ - mój blog klik :)
Świetny , czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://aleksandra-chelewska.blogspot.com/
Uwielbiam takie opowiadania. Bardzo ciekawie piszesz! Trzymaj tak dalej!
OdpowiedzUsuńhttp://written-by-life.blogspot.com/
Cudowny rozdział oby było takich więcej. Pozdrawiam i czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuń